sobota, 28 marca 2009

"Ostatnia deska ratunku"

Oto co znalazłam dziś przeczesując sieć
http://www.nazakrecie.pl/na-zakrecie.pl

Nazwa mówi sama za siebie. myślicie pewnie - no tak Angela sama w Mieście Którego Nazwy Nie Wolno Wymawiać. sobota wieczór. wszyscy imprezują na najlepszej bibie we Wrocławiu -( BTW - Wszystkiego najlepszego Kasiu raz jeszcze :)) - nie, nie tędy droga moi drodzy czytelnicy. Znalazłam ten portal na forum dyskusyjnym oceniającym design stron www. takie wytłumaczenie moje. Nie wnikam w fakt ze jest tam podtytuł w kategorii Największe problemy życia doczesnego - niechciana ciąża - co akurat wywołało oburzenie w jednej z Pań komentujących stronę co osobiście uważam także za błąd. ale... co najbardziej dołuje to złudzenie, że wszystkie problemy można rozwiązać praktycznie nie ruszając się od kompa. nie będę pouczać i moralizować ale nieprzyjemny jest dla mnie sam fakt ze taki serwis powstał. Świadomie uzależniam się od internetu ale ciekawa jestem co zrobią ci wszyscy ludzie z prawdziwymi problemami w momencie gdy np - jak zapowiada Onet - "Groźny wirus zaatakuje komputery w prima aprilis" - a ktoś właśnie w ten dzień pomocy będzie potrzebował?? Bzdura jak dla mnie. Naszła mnie jednak myśl żeby tak odwrócić kota ogonem - kiedyś dojdę do genezy powstania tego powiedzenia i założę się że Krzyś będzie miał na ten temat jakieś ciekawe sugestie jako ze najlepiej z Nas zna się na przysłowiach ;) - i założyć portal z problemami, które rzeczywiście dotykają nas samych i dzieje się to niemal codziennie. Kilka podkategorii przychodzi mi do głowy juz w tej chwili i choć brzmią one śmieszne czasem takimi nie są... A więc:
1. Odchylenie linii prostej w Auto Cadzie o 0,0001 cm - czyli " co zrobić kiedy nie ma już nadziei....";
2.Niemożliwość zapisania pliku PSD z powodu braku pamięci wirtualnej - brak zapisu pracy z co najmniej 2 godzin czyli "co robić gdy drżenie rak odbiera mowę a łzy w oczach odbierają jasność myślenia"
3.Komunikat przy zamknięciu pliku "Czy zapisać naniesione zmiany??" "Tak, Nie, Anuluj" Oczywiście czasem naciskamy "NIE" - czyli jak wiarygodnie wytłumaczyć szefowi dlaczego po Twojej pracy nie został nawet ślad....i co najważniejsze nie wyjść przy tym na kompletnego idiotę. To tak na początek. Żeby nie było że tematy są naciągane - dwa z nich dotknęły mnie boleśnie jakiś czas temu a jeden znam z licznych opowiadań i dyskusji ;)
Oczywiście czekam na wszelkie inne propozycje trapiących Was problemów.

Tak - jestem w swoim pokoju. Znośnie. W sam raz do pracy. Balkon wraz z żywym inwentarzem w postaci gołębi - mym nowym polem bitwy.
Co jest: szafki w fikuśny deseń, przewrotnie zaprojektowany luksusowy żyrandol na 6 żarówek w tym jedna działająca na chwilę obecną. ale co mnie wzruszyło to toaleta z tzw "stópką" - i sorro - nie śmiejta się tam, ale toalety pozbawione tego atrybutu prześladują mnie od lat nad czym ubolewałam - till now ;].
Czego nie ma: pomysłu na zagospodarowanie wątpliwie białych ścian - nie zabrałam ze sobą wystarczającej ilości plakatów i tu apel do Was - jeśli macie cokolwiek co można zaliczyć pod kategorię obrazu/ plakatu itp - przyjmę i powieszę z godnością - nawet jeśli miałby to być wizerunek Violetty Villas na tle watahy psów.

Na sam koniec. Jeden mądry człowiek z którym mam czasem "zaszczyt" porozmawiać, wytknął mi zjawisko tzw "onetyzacji bloga". Zgadzam się lecz nie mogę się powstrzymać. Lubię ulegać swym słabościom co więc równa się temu, że będę kontynuować ten proceder. Bo wiem, że gdzieś tam są ludzie co żyją prawdziwym życiem i nie mają tyle czasu co np Ja by monitorować wszystkie ważne wiadomości pojawiające się na tym serwisie.

Siedzę i piszę słuchając ostatniej płyty Marii Peszek - ustawiając jednocześnie bezwstydne opisy z tekstów piosenek ;)

Tym akcentem kończę na dziś te kilka słów do Was.
Hasselhoff!!

czwartek, 26 marca 2009

No to czarna pacha!!

A więc stało się...wyprowadzka na wieś z jednym tramwajem i studnią. Wiem przesadzam. Może jednak nie.
Nie powrót mnie boli ale odejście. Tak zwierzenia żałosne kolejnego bloggera. Bo smutno bo żle niech chociaż ktoś przeczyta. Ale nie tak będzie.
Piszę do tych wszystkich z którymi nie dam rady się już pożegnać z przyczyn ode mnie niezależnych. Nie nie umieram na AIDS. Wiem, że ludziom w Darfurze brakuje wody i że tysiące kobiet umiera na raka szyjki macicy ( dla wtajemniczonych w moje szukanie dziury w całym to moja ostatnia wkrętka skutkiem czego idę się przebadać najszybciej jak się da ). Na wyważenie złych wiadomości napisze o pozytywnym podejściu Tony`ego Blaira do problemu globalnego ocieplenia i podjętymi przez niego próbami walki z nim. Bravo Tony!!
Tak. A więc pożegnalny post a zarazem powitalny na tym blogu. Dla wszystkich po kolei ważnych dla mnie ludzi.Po kolei znaczy w kolejności zapoznania. A więc:
Dla Violuli która zawsze uśmiechnięta pokazała mi jak z gracją spaść z krzesła obrotowego i wyjść z tego z twarzą.( do dziś jednak pekam ze śmiechu i brak aparatu w takich momentach boli ).
Dla Michała, który pokazał co i jak w mieszaniu zupki chińskiej z serkiem topionym tak by dało się to zjeść. Który z kamienną twarzą zniósł wszystkie próby schowania jego kurtki, kubka i wielu innych rzeczy w wielu dziwnych miejscach.Nie drgneła mu powieka jak odkrył zmiany naniesione w klawiaturze. Dzięki za mile spędzone chwile w towarzystwie jego oraz Tomczysława vel Jadwiga o którym nie mogłabym tu nie wspomnieć. Za wypady na chuśtawki i za ploty przy kefirze dzięki Wam bardzo ;) Tomczysław - uśmiercenie kotka maskotki nigdy Ci nie zostanie zapomniane. Potraktowałam to jako Twój kolejny artystyczny happening o którym opowiada się póżniej na wszystkich ważnych wernisażach.
Dla Hanuszki - Księżniczki z Szamotuł ( oł jeee - Sparta Szamotuły rules!!!) - która objawiła mi czym jest prawdziwa moda. Co jest trendy, a co jest passe. Dzięki której nosze klipsy ( z dumą a jakże ). Która dzielnie znosiła moje próby śpiewu przy wspólnym stole pracy w ploterowni. Która była zawsze jak potrzebowałam chociaż ja ostatnio nie bardzo.... wiem wiem - jakoś to wyrównam przy najbliższej okazji - obiecuje :)
Dla Martysi - za niecodzienne teksty którymi rozświetlała nasze dni pracy i za cierpliwość do naszego duetu - Kandża i Lukrecja - loża szyderców jak nazwał nas nikt inny tylko sam Książe Nowego Dworu Muchobobru Małego - Hrabia Chrupek.Na tak małej przestrzeni trudno czasem zachować powagę.
"Kwiat w butonierę i poszedł sylwestrować ;DDD"
Dla Katarzyny naszej kochanej co dłubie projekt bulwaru. Za malownicze i niedoszłe do kutków plany oszukania kanarów miejskich, za wspólne rozmowy, wypady na miasto i za wszystko o czym nie napisze tutaj bo trwało by to długo - wielkie dzięki.no i za Erike Badu :P
Dla Koali aka polski Harry Potter za wspólne przemyślenia na dole przy herbacie. Za nietuzinkowy zapach płynu do płukania tkanin o którego obiecanej butelce nie zapomne jak żyje.
Dla wrocławskich gołębi które zawsze były ze mną - raz wspierając raz wkurzając. Natchnieniem będace dla jednego z moich opowiadań, które może zostanie opracowane jako komiks. Które tak obsrały mi balkon, że każde wyjście nań w tej chwili pokazuje jak silny może być nałóg nikotynowy. Długo oj długo pamiętac o was będe.
Dla Krzyśka i Grześka. (Już w tej chwili wiem, że nie wymienię wszystkich i wszystkiego). Krzyś za genezę porzekadła "wyszło SIDŁO z worka" za wspólne wieczory i noce przy pracy. Za wszystkie wymyślone zwroty i niebagatelne wydarzenia, które pozostaną na długo w mej pamięci.
Grześ który uskutecznia granie na perce ku wielkiemu niezadowoleniu zrzeszenia lokatorów na Szkockiej, a którzy wedle zasięgnietych informacji podpisują protest i apel mający na celu wysiedleniu go z bloku. Groza czyha!! Dzięki za to,ze byłeś i jesteś. I za "dwa kilo cukru w lodówce"
Dla Petera Dunikowskiego - za odciśniecie na mnie pietna muzyką z gatunku jazz i za objaśnienie wszystkich nielegalnych skrótów w Photoshopie. Powodzenia Tobie i Kasiuli w projekcie - trzymam kciuki za końcową koncepcję i chcę być na bibie jak będziecie to oblewać :)

Może tyle na dziś będzie.
Ogólnie nie da się długo pisać w takim humorze jaki mam teraz. Nie jest wesoło moi drodzy. Od soboty dzierżąc w rękach kilof i ubranie górnicze przemierzać będę uliczki w innej części Polski , których nie można porównać z Wrocławiem -nie próbuję tego nawet....
Postaram się wytrwać na tym wygnaniu moim. Jak mawia stare porzekadło "Jak mus to mus". Postaram się pisac opisywać wszystko mając nadzieje, że liczne przygody o których opowieściami raczyłam Was do tej pory przydarzac będą się nadal.
Było wesoło, czasem mniej. Zawsze jakoś - nigdy nudno!
Dziś nie ma podsumowań i tekstów " niczego nie żałuje". Oraz że wychodzę z założenia, że "nic nie dzieje się przypadkiem" i że" tak miało być" i jeszcze dorzucę "co ma być to będzie" - magia banałów. Powinno zadziałać!!
To mój pierwszy post. Wow. Nie prowadziłam pamiętników ( może jak byłam w podstawowce - jakieś kalendarze nastolatków - zwierzenia o pierwszym ataku trądziku itp - to się nie liczy), ale ostatnio sporo osób sugerowało mi bym zaczęła pisać. Więc będę to robić aby jakoś poskładać w jedno miejsce wszystkie wydarzenia które miały dla mnie znaczenie będąc tu. Coś na zasadzie:" A pamiętacie jak jak Krzysiek ubrał skarpetki w zachody słońca??".
Coś w tym stylu właśnie....
No i czas na nowe opowieści - mam nadzieje, że ich nie zabraknie. Rozliczmy się jednak z przeszłością - taki nasz wspólny, prywatny IPN.
Pozytywnym akcentem w te całej sytuacji wydaje mi się być hasło jakie zauważyłam przed chwilą w jednej z tych niezmiernie irutujących reklam na gg - które wymieniam na dniach na Mirandę lub Jabbera - a mianowicie - "ALWAYS - Jedyna podpaska z 4 skrzydełkami!!". Już poczułam się bezpieczniej.
Koniec na dziś. To taki pierwszy zrzut myśli - niezamierzony humor, którego mi dziś brakuje. Smutek i rozrzewnienie. Nostalgiczne trzy kropki "..."
Niech moc polilinii bedzie z Wami!